To był wyjazd pełen wrażeń!

W czwartek z samego rana ruszyłyśmy w podróż – część grupy leciała z Krakowa, część z Warszawy. Spotkałyśmy się na lotnisku w Bergamo, pełne energii ekscytacji na wspólne odkrywanie północnych Włoch.

Pierwszego dnia zwiedzanie zaczełyśmy właśnie od Bergamo – mieście, które od pierwszego kroku oczarowuje swoim klimatem. Spacerując w słońcu przez Cita Bassa i Via Santerione, mogłyśmy podziwiać typowe włoskie zabudowania z okiennicami, balkonami pełnymi kwiatów i wszechobecną zielenią. W Bergamo piękne jest to, że życie toczy się nie tylko na ulicach, ale i nad nimi – niemal każdy balkon tętni roślinnością, a na dachach ukrywają się miniaturowe ogrody.

Kiedy dotarłyśmy do stacji funikularu, emocje sięgnęły zenitu – czas na przejażdżkę do słynnej Città Alta, czyli Górnego Miasta. Kolejka funicolare działa nieprzerwanie od 1887 roku i choć podróż trwa zaledwie 2 minuty i 40 sekund, to sama w sobie jest atrakcją. Wjazd w górę, wśród dachów i murów, pozwala poczuć klimat dawnego Bergamo.

Na szczycie powitała nas Città Alta – średniowieczne serce miasta, otoczone potężnymi murami weneckimi. Ich historia sięga XVI wieku, kiedy Bergamo należało do Republiki Weneckiej. Budowę rozpoczęto w 1561 roku, a trwała ponad 30 lat. Mury, długie na ponad 6 kilometrów, nigdy nie zostały użyte w walce – miasto nigdy nie zostało zaatakowane. Dzięki temu przetrwały w niemal idealnym stanie i w 2017 roku zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dziś wzdłuż murów biegną urokliwe trasy spacerowe z widokiem na dolną część miasta i Alpy w oddali – jedno z tych miejsc, gdzie można zakochać się w Bergamo od pierwszego spojrzenia. 

 

Po krótkim włoskim śniadaniu ruszyłyśmy na dalsze zwiedzanie Città Alta. Naszym celem była Bazylika Santa Maria Maggiore, zbudowana w 1137 roku jako wotum wdzięczności za ocalenie miasta od zarazy. Co ciekawe, nie ma głównego wejścia – do środka wchodzi się z boku, przez portale ozdobione rzeźbami lwów. Wnętrze zachwyca przepychem – złocenia, freski i tkaniny z różnych epok. To tutaj spoczywa słynny kompozytor Gaetano Donizetti, jeden z najbardziej znanych mieszkańców Bergamo. Tuż obok znajduje się Kaplica Colleoni – perła renesansu lombardzkiego. Została zbudowana w 1472 roku jako mauzoleum dla kondotiera Bartolomeo Colleoniego. Jej fasada z różowego i białego marmuru lśni w słońcu, a z tyłu kaplicy można zobaczyć słynny portal czerwonych lwów, symbolicznie strzegący wejścia.

Zwieńczeniem dnia była wyprawa na wzgórze San Vigilio, na które wjechałyśmy autobusem. Na szczycie rozciąga się panorama całego Bergamo – widać Città Alta, mury i niższe dzielnice miasta.

To miejsce ma swoją historię – niegdyś stał tu zamek, który w średniowieczu pełnił funkcję twierdzy obronnej. Dziś to idealny punkt widokowy, by zakończyć dzień z włoską kawą w dłoni i widokiem, którego nie da się zapomnieć.

Po dniu pełnym wrażeń ruszyłyśmy w kierunku naszego kolejnego celu – jeziora Como. W miarę jak krajobraz za oknami zmieniał się z miejskiego w górzysty, z każdą minutą czuło się coraz bardziej, że zbliżamy się do serca włoskiej idylli. Nie można było jednak ominąć typowo włoskiego jedzenia – na kolację, już w Bellano nad Como, w większości przypadków zaserwowana została klasyczna carbonara. I choć każda z nas jadła ją już setki razy, to włoska wersja – prosta, kremowa i aromatyczna – smakowała zupełnie inaczej. Może to kwestia świeżych składników, może klimatu, a może po prostu tego, że zjadłyśmy ją po
dniu pełnym słońca, spacerów i zachwytów. Tak właśnie zakończył się nasz pierwszy dzień podróży – w typowo włoskim stylu: z dobrym jedzeniem, rozmowami przy stole i planami na kolejne dni nad jeziorem Como.

Drugi dzień naszego wyjazdu zaczęłyśmy od wyprawy do Mediolanu – miasta mody, sztuki i niezwykłej historii. Zwiedzanie rozpoczęłyśmy od spaceru po rozległych błoniach Zamku Sforzów, który niegdyś był siedzibą potężnej mediolańskiej rodziny. To miejsce, gdzie historia przeplata się z zielenią i spokojem – idealne na pierwszy kontakt z miastem.

Kierując się w stronę katedry Duomo, celowo zboczyłyśmy z głównych turystycznych tras. Trafiłyśmy w zakątki, które turyści często pomijają, a które pokazują prawdziwe, codzienne oblicze Mediolanu – wąskie uliczki, małe kawiarnie i lokalne sklepiki, w których życie płynie swoim tempem. To właśnie takie miejsca najbardziej zapadają w pamięć.

Przy Duomo zatrzymałyśmy się na dłużej – trudno przejść obok obojętnie. Wspięłyśmy się po ponad 200 schodach, aby dotrzeć na taras katedry i spojrzeć na cały Mediolan z góry. Widok był absolutnie wart każdego kroku – las marmurowych wieżyczek, dachów i słońce odbijające się w złotej figurze Madonny na szczycie.

Następnie zajrzałyśmy do galerii Vittorio Emanuele II, jednego z najbardziej eleganckich pasaży handlowych w Europie. Oczywiście nie mogło zabraknąć tradycyjnego zakręcenia się na mozaice z bykiem – podobno przynosi szczęście, więc nie ryzykowałyśmy pominięcia tego rytuału! Spacerując dalej, minęłyśmy słynny teatr La Scala i ruszyłyśmy w kierunku artystycznej dzielnicy Brera – pełnej galerii, klimatycznych uliczek i kawiarni z duszą. To miejsce, które pokazuje Mediolan z innej, spokojniejszej strony.

Po pełnym wrażeń dniu wróciłyśmy do Como. Wieczorem skorzystałyśmy z kolejki, która wjeżdża na wzgórza nad miastem. Stamtąd rozciągał się widok na jezioro w blasku zachodzącego słońca – romantycznie, spokojnie i absolutnie magicznie. Samo Como po zmroku zachwyca – wąskie uliczki, odbicia świateł w wodzie i aperol spritz w dłoni. Idealne zakończenie dnia.

Trzeci dzień upłynął nam pod znakiem relaksu. Słońce dopisało, więc poranek spędziłyśmy na tarasie naszej willi, wygrzewając się w promieniach włoskiego słońca i ciesząc chwilą bez pośpiechu. Po południu ruszyłyśmy na małą wyprawę do wodospadów Acquafraggia – miejsca, które dosłownie oczyszcza umysł. Strumienie wody spadające z wysokich skał i chłodna mgiełka w powietrzu sprawiają, że trudno o lepsze zakończenie dnia. To jedno z tych miejsc, które po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy – przepiękne, spokojne i pełne naturalnego uroku.

Ostatniego dnia wybrałyśmy się do Bellagio, nazywanego perłą jeziora Como. Po krótkim spacerze przez jego urokliwe centrum wsiadłyśmy na prom i popłynęłyśmy do Varenny. Tam, przy filiżance kawy, złapałyśmy chwilę oddechu, zanim wyruszyłyśmy w rejs po jeziorze.

Podczas rejsu zobaczyłyśmy kilka z najsłynniejszych willi nad Como. Wśród nich była zachwycająca Villa del Balbianello – znana z filmu Gwiezdne wojny: Atak klonów. Kiedy zobaczyłam ją na żywo, naprawdę miałam ciarki – to miejsce wygląda jak z bajki. Mijałyśmy też elegancką Villę Melzi, klasycystyczną Villę Carlotta z przepięknymi ogrodami oraz Villę Monastero w Varennie, położoną tuż nad taflą wody.

Ten rejs był idealnym zakończeniem naszej włoskiej przygody – spokojnym, pięknym i pełnym zachwytu. Bo choć to tylko kilka dni, to Włochy, a zwłaszcza okolice Como, zostają w sercu na długo.

IMG_2049

Każdy z tych dni był inny, ale wszystkie miały w sobie coś wyjątkowego – słońce, piękne widoki, włoski spokój i tę atmosferę, która sprawia, że człowiek naprawdę potrafi się zatrzymać. Jezioro Como i jego okolice to miejsce, w którym można odnaleźć równowagę – między zwiedzaniem a odpoczynkiem, między naturą a historią, między włoskim chaosem a błogim spokojem.

Ta podróż była pełna emocji, śmiechu, zachwytów i rozmów do późna przy kieliszku wina. Wracałyśmy z głowami pełnymi wspomnień i sercami trochę ciężkimi – bo ciężko opuszczać tak piękne miejsca.

Poranny lot powrotny zdecydowanie dał nam w kość – pobudka przed świtem, szybkie pakowanie, jeszcze ostatnie spojrzenie na włoskie niebo. Ale właśnie wtedy wydarzyło się coś, co zapamiętam na długo. Kiedy samolot wznosił się nad górami, zobaczyłam najpiękniejszy wschód słońca w moim życiu – niebo w odcieniach różu i złota, góry odbijające pierwsze promienie dnia. To był idealny symbol końca tej podróży – zmęczone, ale szczęśliwe, z poczuciem, że naprawdę przeżyłyśmy coś wyjątkowego.

Wyjazd nad Como to nie tylko piękne miejsca. To wspólne chwile, które budują wspomnienia na lata. I choć zdjęcia oddają tylko ułamek tego, co się czuje będąc tam naprawdę, to jedno wiem na pewno – to nie była nasza ostatnia włoska przygoda.

Poniżej znajdziecie opinie naszych uczestniczek, które spędziły z nami ten czas podczas wyjazdu „Ciao Como”: